Favikona stworzona przez alatum
2013-05-19

Dzienniki Kłamcy (Darry 1)

To znowu ja. Kraken jeśli nie pamiętacie :) Przychodzę dziś do was z nową propozycją, ale najpierw coś o mojej sytuacji.
Bycie Kraken zobowiązuje. Lubię więc wodę, ale nie znoszę basenów. Nie zrozumcie mnie źle, lubie się popluskać tyle, że obrzydzenie wywołuje u mnie pływanie, gdy ktoś za mną krzyczy "Pięć dziesiąt metrów kraulem! Wyżej ręce, rzadziej wdechy(...)" i wszelkie pohodne. A mam zajęcia takie właśnie co sobotę.
FUJ!
A zatem piszę do Was (chrabąszcze kochane) te słowa z jachtu. Jacht zwie się Kinga i potrafi pływać, więc na miano jachtu zasługuje. Problem tkwi w tym, że jachtów też nie znoszę. Jaki ma sens pływanie w tą i spowrotem w celu zacumowania? ?! ?!?! Ale jacht to mniejsze zUo. Więc leże i piszę a dwóch szaleńców uwija się przy knagach i innych gównach. Co pewien czas łaskawie wchodzę, by mogli cieszyć się moją obecnością, ale jest słońce. A słońce palące do Polski nie pasuje, więc umykam spowrotem do nory.
Ale to mniejsze zUo. Tak, półtorej dnia jachtu jest lepsze od czterdziestu minut zapitalania na basenie w kółko i bez najmniejszego sensu i celu.
Moim skromnym zdaniem.
Mimo to na jachcie mam nagły napływ weny, którą się podzielę.
Mała wzmianka o aktualnym wystroju. Zaraz zmieniam. To tylko wynik eksperymentów.
A teraz ostatnia rzecz. Przed ostatnia, prawdę mówiąc.
Czytajcie książki Brandona Mulla ludzie.
Ostatnie: Przed państwem Harry Potter, który wrócił do moich łask dzięki Ulubieńcu Losu. Początkowo jest średnio na jeża ale charakter Toma jest nie do przebicia. Nie Tomcia Riddla chba nie będzie. Za bardzo go uwielbiam, żeby tak go skrzywdzić xD
Zapraszam więc na Drarry. Bo chyba tym to właśnie będzie.
~*~
Harry ocknął się w zimnej sali. Panowała w niej ciemność więc nie mógł dostrzec szczegółów a mrok pochłaniał wszystko wokół tak, że nie dostrzegał nawet ścian. Spróbował wstać, ale więzy na nadgarstkach, kostkach i brzuchu skutecznie przytrzymały go na krześle. Przeszedł go dreszcz. O nie. Przypomniał sobie wczorajszy dzień.
Śmierciożercy napadli na Kwaterę Zakonu. Zaklęcia. Błyski. Ból. Ciemność.
Został porwany.
Harry'ego opanował strach. Cholera, zginie. Z pewnością będą go torturować. A potem zginie. Pieprzony Voldemort musi zawsze niszczyć mu najlepsze chwile życia.
A co z resztą? Porwali kogoś jeszcze? Kto przez niego zginie?
Nagle drzwi do sali otworzyły się z hukiem wpuszczając do środka światło palących się na gotyckim żyrandolu świec. A może chodziło o renesans? Hermiona na pewno by wiedziała.
Do środka wpadło czworo śmierciożerców. Na trójkę nie zwrócił większej uwagi. Osoba stojąca na ch czele pochłonęła całą uwagę Pottera. Stała przed nim Bellatrix Lestragne. Harry szarpnął się w więzach. ONA. To ONA zamordowała Syriusza. Miał ochotę rzucić się na nią i wyrwać serce gołymi rękami.
- Mały Potter nas odwiedził! - Wykrzyknęła piskliwym głosem i przypadła do Wybrańca powiewając czarną szatą i poskręcanymi włosami. Jej podkrążone oczy błyszczały szaleństwem. - Mój Pan będzie bardzo zadowolony... - Wymruczała głaszcząc go różdżką po szczęce. - Co u twojego kundla? Odprawiłeś mu już pogrzeb? - Jej wielki oczy zamigotały - Stypy reszty chyba nie doczekasz kochaneczku...
Harry'ego ogarnęło nagłe przerażenie. Nie. Nie mogą skrzywdzić reszty.
- Ty suko! Nie waż się ich tknąć!!! Mnie chcieliście a resztę zostawcie w spokoju!
- Nie będziesz mi rozkazywać. Ale masz rację, to ciebie chcemy. Pan odwiedzi cię później, a póki co... nieco się zabawimy, co na to powiesz? - Na jej wargi wypełzł obrzydliwy uśmieszek, gdy celowała różdżką w brzuch Pottera. -  Crucio.
Ból był nagły i nie do opisania. Harry pragnął zwinąć się w kłębek i umrzeć. Krzyczał, ale nie błagał o litość. Nie mógł dać jej tej satysfakcji.
Został potraktowany nie tylko Cruciatusem. Wiele innych zaklęć powodujących ból wypróbowali na nim śmierciożercy. Jedno sprawiało, że  w sekundę jego skóra rozdzierała się, kości łamały a potem zrastały równie szybko. Inna, że czuł się, jak oblany kwasem.
Ulga gdy przestawali była wspaniała, ale wtedy zadręczał się wizjami przyjaciół dręczonych wy podobny sposób. Nie mógł tego znieść. Wolał, żeby zajmowali się nim.
I tak było.
Przychodzili codziennie, niektórych rozpoznawał. Dołohow, Yaxley czy Lestragne a nawet Kingsley Shalckbot pod klątwą Imperiusa. Większości jednak nazwisk nie znał jedynie kojarzył wykrzywione złością lub strachem twarze widoczne w gazetach.
Za każdym razem, przy torturach, gdy na skraju przytomności, przerażony i błagał o litość zadawali mu pytania.
Nie mówił nic. Nawet nie słuchał. Wolał zginąć.
Pewnego razu drzwi otworzyły się i do środka weszła piątka osób.
Lestragne, Dołohow, który wraz z jakimś nieznanym Potterowi śmierciożercą prowadził postać w czarnym worku na głowie, na której widok Harremu ścisnęło się serce.
I Malfoy.
Draco Malfoy, uściślając.
Chłopak wpatrywał się w Wybrańca z obrzydzeniem. Jego jasne włosy ułożone były nienagannie, jakby spędził nad nimi parę godzin.
- Zdrajca. - Syknął Harry. Malfoy przypominał mu dzień, w którym Snape zabił Dumbledora.
To była jego wina.
Ale też Harry'ego.
Chłopak wpatrywał się z napięciem w trzymaną przez śmierciożerców postać. Bellatrix uśmiechnęła się, uśmiechem szaleńca.
- Masz gościa dzidziusiu. - Po czym ściągnęła worek z głowy ofiary.
Harry szarpnął się w więzach.
Jego oczom ukazała się drobna postać Hermiony. Oczy dziewczyny były szeroko otwarte z przerażenia, a jej spojrzenie błagalne. Ktoś rzucił na nią Silencio, bo choć poruszała ustami nie wydobywał się z nich żaden dźwięk.
- Hermiona!!! NIE! Zostawcie ją! Powiem wam co chcecie. Tylko... tylko ją zostawcie... - Nie mógł patrzeć na jej cierpienia. Dziewczyna pokręciła głową. Nie. Nie mógł patrzeć.
- Naturalnie, że nam powierz, bo inaczej ta szlama zginie. - Splunęła Lestragne. Pogładziła Malfoya po włosach. - Dalej Draco. Niech Czarny Pan będzie z ciebie dumny.
- Właśnie. Gdzie on jest? Boi się własnego więźnia? - Warknął Harry usiłując skupić uwagę na sobie a Bellatrix zmiażdżyła go spojrzeniem.
- Uważaj na słowa. Mój pan szykuje dla twojego ścierwa coś specjalnego. Wierz mi, nie czekasz na niego z utęsknieniem. - Syknęła - Draco, do roboty.
Młody Malfoy podszedł do Harry'ego i wyjął z kieszeni fiolkę z bezbarwnym płynem. Potter zaklął w myślach. Veritaserum. Malfoy chwycił mocno jego szczękę tak, że mimo, że Harry próbował się wyrwać wlał mu do ust eliksir a ten musiał go przełknąć. W przestrasznych oczach Dracona mignęło coś na kształt złośliwej satysfakcji, gdy się odsuwał.
Potem zadawali pytania. Mnóstwo pytań. Odpowiadał. Z chęcią.
Po pewnym czasie Lestrange zapytała go o coś, o czym jeszcze nie słyszał.
- Co wiesz o Insygniach Śmierci Potter?
- Nic nie wiem. Insygnia to są oznaki władzy lub charaktrystyczne dla kogoś przedmioty, a śmierć... No cóż, to śmierć. Kojarzy mi się z ciemnością. A ty jesteś brzydka jak noc, wiesz? Kiedyś... - Paplał bezsensu, całkowicie pod kontrolą eliksiru.
Przeklęty Malfoy.
- Zamilcz! Odpowiedz na pytanie. Co wiesz o Insygniach Śmierci? - Naciskała Lestragne a jej oczy błyszczały okrutnie.
- Ja... Nic.
- Crucio. - Harry skulił się w sobie. Ale ból nie nadszedł. A przecież krzyczał. Nie, to nie on krzyczał... Potter otworzył szeroko oczy. Hermiona zwijała się na podłodze z bólu.
- Nie! Przestańcie! Zostaw ją w spokoju ty suko!!! - Szarpał się. To nic nie dawało. Podniecony i pełen szaleństwa błysk w oczach Lestranege powodował u niego obrzydzenie. Hermiona. Jego przyjaciółka. Musi ją uratować. Krzyczeli oboje. On błagał by Bellatrix przestała. Hermiona z wszechogarniającego bólu. Znał go i tysiąc razy bardziej pragnął, by to on go odczuwał.
Śmierciożerczyni utrzymywała zaklęcie bardzo długo, napawając się cierpieniem dwójki przyjaciół a potem zakończyła je gwałtownie i przypatrywała się dziewczynie. Hermiona leżała na posadzce. Jej ubrania lekko dymiły a ona nie poruszała się.
- Nie... - Wyszeptał Harry. To nie możliwe.
Dołohow trącił ją butem ze wstrętem wypisanym na twarzy. Powiedział dwa słowa. Dwa słowa, które sprawiły, że Harry'emu pękło serce.
-Nie żyje.
Potter zawył jak zranione zwierze, a łzy piekły go w policzki.
Właśnie w tej chwili jego blizna zapłonęła żywym ogniem.
Voldemort.
~*~
-Wołałeś mnie, Potter? - Mężczyzna o potwornej, wężowej twarzy wpatrywał się w chłopca czerwonymi szpakowatymi oczyma. Tak zniekształcony. Tak przerażający. Taki nieludzki.
- Mój Panie... - Jęknęła Bellatrix i przypadła do jego kolan. Voldemort odtrącił ją z pogardą.
- Zostawcie nas. Mam mało czasu.
Śmierciożercy posłusznie wyszli zostawiając ciało Hermiony.
- Znów się spotykamy Potter. I teraz jesteś na mojej łasce. Twoi żałośni przyjaciele już ci nie pomogą. - Gestem wskazał w kierunku Hermiony - Mimo wszystko myślałem, że stać cie na więcej. Zdrajca krwi i szlama?
- Zamknij się! Nie masz prawa o nich mówić. To naj... - Ból przeszył jego klatkę piersiową.
- Kazałem ci mówić? Nie wydaje mi się. Skoro jednak okazujesz taki brak szacunku, to nie mam o czym z tobą mówić. Pożegnaj się Potter. Mam nadzieję, że będzie bolało. Nie wiem. Nigdy nie umierałem. Nie w ten sposób. - Voldemort uniósł różdżkę a Harry zamknął oczy. Upokarzające. Wszystko zależało od niego a on spartaczył. Zawiódł. Nadchodzą rządy Czarnego Pana.
Zielony błysk, ale zamiast ciemności ból. Naprawdę? Nie dość dużo przeszedłem? Ból nasila się. Jest gorszy od Cruciatusa. Potworny. Straszny. Gorszy od wszystkich czarnomagicznych klątw razem wziętych. Jakby zaklęcie wyrywało z niego duszę. Ból. Przerażenie. Cierpienie. Wszechogarniający ból. Strach. I ból. Najgorszy ból jaki istnieje. Psychiczny i fizyczny. Męka. A potem upragniona ciemność.
_____________
I tym optymistycznym akcentem...

2 komentarze:

  1. KUcham twóje teksty Krakenie. Tylko tyle. Kocham twoje teksty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! :D Bardzo mi się podoba to co napisałaś :D Serio? Harry nie zyje? To ksiązka, która jako pierwszą wzięłam w swoje łapy! A ty zabijasz jej bohatera... Nie no ale gdybym nie sikała w majtki na jego widok ( i tak nic nie przebiuje Jensena Acklesa i Jerzego Janowicza :3) to bym skakała teraz z ekscytacji :D Kocham :)
    co do pływania... tak ja też nie lubię takiego. To znaczy w basenach pływac lubię, najlepiej termalnych, ale w moim małym (zacofanym) miasteczku też spoko, tylko że nie jak kiedyś jeździliśmy na wf, tylko tak po prostu z przyjaciółmi czy coś :D
    Ty lepiej dodawaj nowe działy, a nie tutaj odwalasz! ( chociaż miło się czytało :D)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń

Róbta co chceta, ale nie spamujta

Layout by Yassmine